With a little help from my friends

…Proszę, narysuj mi baranka… To znaczy, wróć. Widgeta. Widgeta mi zrób.

Pierwszy kontakt z wordpressem był trudny. Zniechęciłam się. Po ponad roku wróciłam do tematu, z pomocą Srebrnej, Uli i Jubala przezwyciężyłam pierwsze kłody pod nogi, i okazało się, że daję radę. Pewnie dzięki temu, że dość szybko znalazłam temat, który mogłam łatwo dostosować do swoich pomysłów bez konieczności grzebania w kodzie php. Nad stylami (css) panuję.

Euforia z powodu tej sielanki narastała sobie stopniowo do momentu gdy okazało się, że nie potrafię zrobić takiego menu jak bym chciała. Znaczy – tego kawałka z boku. Temat przewiduje w panelach bocznych wyłącznie widgety. W domyślnych widgetach nie istnieje nic, czego mogłabym użyć. Na stronie wordpressa też nie znalazłam niczego nawet z daleka podobnego.

Shit.

Znów pukanie po znajomych, zadawanie pytań. Od Yaal dowiaduję się, że to nie jest aż takie trudne. Widgeta się wrzuca do plug-inów i jako plug-ina aktywuje. I jest to odpowiedni kawałek kodu php. Jasne. Ok, spróbuję, zachojraczyłam, bo “odpowiedni kawałek kodu php”, który przynajmniej teoretycznie powinien robić to, co ja bym chciała, znalazłam gdzieś w codex.wordpress.org.

Nie ma tak dobrze. Odpowiedni kawałek kodu php musi być opakowany w inny odpowiedni kawałek kodu php, który mówi wordpressowi, że to jest widget. Ściągnęłam pierwszego lepszego widgeta, który wyglądał na prosty i uzbrojona w copy&paste przystąpiłam do rzeźbienia. Po godzinie wycinanek miałam coś, co nie robiło nic, ale było dodawalnym widgetem.

Baranka nikt mi nie chciał narysować.

Przypomniałam sobie za to, że widziałam gdzieś na Codex wtyczkę, która robiła co bym chciała, tylko nie była widgetem. Za to dodawała funkcję, którą – pomyślałam – przy odrobinie szczęścia mogę wykorzystać w tym swoim widgecie. Parę chwil później byłam szczęśliwą posiadaczką widgeta, który robił prawie to, czego chciałam. Nie do końca, ale inwencja mi się skończyła.

Na szczęście akurat wtedy objawiła się Yaal, przerobiła użytą przeze mnie samotną funkcję na zgrabny warunek i dzięki temu mam co chciałam.

Kolejny odcinek zabaw z nożyczkami nastąpił, gdy okazało się, że mogę mieć albo wklejkę z blipa, albo stronę zgodną ze standardami. Królowa nie była zachwycona, bo życzy sobie i tego, i tego. Na szczęście okazało się, że last.fm potrafi wyprodukować kod widgeta zgodny z xhtml. No to logika w garść, drogie dzieci, znajdźmyż dziesięć szczegółów, którymi różnią się te dwa obrazki.

Żeby nie było wątpliwości: nadal nie mam bladego pojęcia do czego służą poszczególne zaklęcia magiczne używane przy osadzaniu obiektu flashowego w kodzie strony. Ale blip – jak widać – działa. I – jak widać nieco mniej nachalnie – strona się waliduje (przynajmniej w tych kawałkach, gdzie nie ma czegoś niezgodnego z xhtml w samej treści wpisu lub strony – ale to już są MOJE kawałki kodu – przeniesione na żywca ze strony w html 4.01 transitional – nad nimi panuję, to się wyczyści).

To teraz tylko pisać, pisać, pisać, wypełniać treścią. Pozbierać te kawałki, zaczęte, niepokończone, niewyczyszczone, poniewierające mi się po różnych zakamarkach domu, dysku, ale także i umysłu. Zebrać, posprzątać, skończyć. Trzymanie kciuków mile widziane!