Pamiętnik przeprowadzki

Nie chcę zaśmiecać sobie bloga, więc na osobnej podstronie. Mam nadzieję, że ktoś tu zajrzy i w razie czego mnie kopnie, że nic nie robię. Kanał kopania dowolny, byle skuteczny (fb, gg, mail, irc, skype…).
Naczelne założenie jest takie, żebym codziennie zrobiła cokolwiek. Nie musi być dużo, ważne żeby coś.

niedziela, 29.11.2009
- Spakowałam biżuty. Do wypakowania będę chodzić w jednych kolczykach. Yay me.
- Zlikwidowałam ze stołu hałdę książek niewprowadzonych do katalogu. Skatalogowałam i przeniosłam od razu do pudła.
Dzienna dawka panikowania również odwalona.

poniedziałek, 30.11.2009
- Telefon do fachowca od płytek i przesuwania gniazdek – check. Teraz proszę trzymać kciuki, żeby gdzieś się dało kupić płytki od ręki (bo pan w środę rano wchodzi i robi).
- Telefon do UPC – check. Internet na nowym od pojutrza. Jak tylko fachowiec od płytek skończy i panowie od mebli zrobią kuchnię (w tej kolejności muszą), to w zasadzie mogę przenieść HQ na nowe.

- Z rozpędu zdecydowałam się na kupno nowego kompa. Obiecałam temu bydlęciu (aktualnemu stacjonarnemu), że nowego mieszkania nie zobaczy i, przebóg, słowa dotrzymam.
- Kupiłam płytki, klej i fugę. Jak mi w pierwszym sklepie powiedzieli, że płytki za dwa tygodnie, to myślałam, że się z paniki popłaczę. Ale w innym mieli od ręki. Ufff.
- Odebrałam zmywarkę.
- Dorwałam osobnika, który parkuje na moim miejscu i poprosiłam, żeby się odzwyczaił.
- Wrzuciłam płytki, klej i fugę do komórki, bo kręgosłup odmówił współpracy w taszczeniu tego do mieszkania. Nawet windą. Zmywarkę za to zaniosłam.
- Jestem wypluta, kręgosłup mówi do mnie czule, rozwaliłam palec płytkami. Ale żeby nie robić precedensów na wstępie, że z jakiegoś powodu niczego nie spakowałam, to znalazłam wór i pozbierałam wszystkie pluszaki.

Z rzeczy, które miałam w planie, ale nie zrobiłam (zapomniawszy) – więc do zrobienia na jutro:
1. Zrobić rekonesans po firmach przeprowadzkowych: jak wypadnie kosztowo dostarczenie mi pudeł na ten tysiąc książek co je tu mam (bardzo się ograniczałam z kupowaniem przez ostatnie cztery lata, no…) a następnie przewiezienie tych pudeł z zawartością.
2. Oddać auto do weta. Nie miało się, cholerstwo niebieskie, kiedy zacząć rozkraczać?
3. Zorientować się w kwestii wymiany wkładki w zamku.

wtorek, 1.12.2009
Zostały mi dwa tygodnie na sfinalizowanie przeprowadzki. Chyba mi słabo na ten temat.
- Auto: check. Może nie bezpośrednio związane z przeprowadzką, ale spróbujcie się przeprowadzać na piechotę :-> Wieczorem ma być zdrowe.
- Rekonesans: check. Wysłałam siedem zapytań przez formularze internetowe. Szybkość odpowiedzi wezmę pod uwagę przy wybieraniu firmy ostatecznie.
- Zamek: check. Mam numer do pana, który przyjedzie z zamkiem i wymieni. Trochę droga ta impreza.
- Płyty cd. Bo jak z domu wyszłam rano, tak wróciłam 22:10 i nie bardzo mam siłę na coś więcej. Btw. jakby ktoś chciał płyty przeprowadzać, polecam pudła po Vizirze (nie wiem jak po innych proszkach) – idealnie wymiarowane na sześć kupek płyt. Tylko że mi te płyty do tego jednego pudła nie weszły, musiałam znaleźć drugie, mniejsze tym razem.

Uwagi jakobym psuła fun swoją skrupulatnością w tych wpisach odrzucamy jako niezrzeszone. Mam na tę pieprzoną przeprowadzkę aktualnie dokładnie 2 tygodnie, panika w apogeum, nie mam czasu, sił i głowy na fun. Soraski.

środa, 2.12.2009
Taaa. Mieli zaglądać, mieli kopać. Dwa dni bez notki, nikt nie zauważył. Ale robię, robię, tylko pisać nie miałam już siły.
- Upojny dzień z fliziarzami. Panowie jak błyskawica zrobili robotę porządnie (jakby kto potrzebował fliziarzy solidnych i przerażająco szybkich w Krakowie to chętnie polecę), ale wymagali bycia przy nich oraz dostarczania materiałów eksploatacyjnych. Więc oni robili a ja jeździłam – płytki dokupić, listwę wykończeniową dokupić, gniazdka, odbojniki, duperelki. Ale w tym czasie panowie: przesunęli gniazdka w kuchni, położyli płytki na ścianie, przykręcili uchwyt od prysznica, przykręcili odbojniki przy drzwiach, powiesili lampki w przedpokoju oraz lampę w łazience, powiesili kinkiety, zamontowali gniazdka, poprawili gniazdko po panach od internetu, zaspoinowali płytki, posprzątali po sobie, rozejrzeli się po mieszkaniu co by mi tu jeszcze i usatysfakcjonowani poszli po niecałych 8 godzinach zostawiając mnie w lekkim szoku. Z absolutnie równymi płytkami schnącymi na ścianie.
- Byli też panowie z UPC. Trzy podstawowe potrzeby egzystencjalne w nowym mieszkaniu niniejszym mam. Czyli prąd, ciepłą wodę i internet. Reszta to już wygody.
- W ramach przeprowadzki, oprócz latania dookoła fliziarzy przewiozłam serwer, płyty cd, pluszaki, drabinę, odkurzacz, trochę ciuchów oraz ewakuowałam na nowe gitarę kuzynki. Dosprzątałam po majstrach i zasnęłam przed 21 z bólem wszystkiego.

czwartek, 3.12.2009
- Zamek wymieniony.
- Mam szafy w przedpokoju. I bardzo czerwony przedpokój, bo szafy odbijają czerwoną ścianę.
- Przewiozłam trochę książek, wypakowałam je na półkę, żeby mieć pudło do ponownego użycia i oczywiście go nie wzięłam.
- Spakowałam cd/dvd komputerowe oraz dvd z grami i filmami.

piątek, 4.12.2009
- Nowy komp w kawałkach już na nowym mieszkaniu.
- Zabrałam pudło na książki i je napełniłam książkami, które na półce leżały z braku miejsca stojącego. Przy tej okazji odkryłam zapomniane złoże pudełek z grami, co spowodowało, że musiałam przepakować połowę spakowanych wczoraj płyt komputerowych.
- Ponieważ siatka do której przepakowałam wyż.wym. płyty jest nie tylko większa ale i wytrzymalsza, to przełożyłam do niej także część pudełek z pierwszej siatki. Tak powstałe miejsce spożytkowałam na spakowanie pustych opakowań “cake” po płytach.
- Zabezpieczyłam też wyjęte z torebki bilety z koncertów Jaromíra Nohavicy metodą wetknięcia ich w jeden z dwóch śpiewników (z nutami na fortepian i gitarę) z jego piosenkami. Które to śpiewniki (oba), wraz z metalicznymi obrazkami wetknęłam następnie do plecaka z laptopem. Jakbym szukała, to mam nadzieję, że będę choć pamiętać, że to tu zapisałam…

sobota, 5.12.2009
Dziękuję kopiącym za czujność i zainteresowanie.
- Spakowałam szaliki, chusty, czapki, opaski, rękawiczki i inne tego typu. Mały krok pakowawczy lecz wielki w aspekcie psychologicznym gdzyż oznacza, że RUSZYŁAM SEGMENT. Wypakowałam całą jedną szafkę z niego. Zajrzałam do drugiej, żeby odkryć, że w zasadzie też ją mogę uznać za spakowaną, gdyż znajdują się w niej: kasety w pudle, mulina w reklamówce oraz klatka po szczurze. Wszystko do wzięcia as is.
- Przewiozłam spakowane płyty komputerowe, programy, filmy i gry. Wyżej wspomniane szaliki. Pudełko książek (i tym razem nie zapomniałam wypakować i zabrać pustego). Żelazko, biżuty i proszki do prania z darów. Znaczy, tego… z funduszu socjalnego, czy jak to się tam zwie (porządna budżetówka po dziś dzień zaopatruje w herbatę, mydło, proszek i ręczniki).
- Następnie nastąpiła próba złożenia nowego kompa, ale się nie udała ze względu na to, że durny sklep dał nie te pamięci co powinien oraz ze względu na brak panelu-zaślepki do czytnika kart.

niedziela, 6.12.2009
- Spakowałam większość ciuchów. W zasadzie to prawie wszystkie, z wyjątkiem tych z segmentu – które zasadniczo są spakowane i tak, bo leżą w pudłach, które przez lata zastępowały mi szuflady, oraz tych wiszących, których sposób transportu muszę przemyśleć, bo na pewno nie będę tego odwieszać. Pewnie po prostu podzielę na partie, zwiążę wieszaki, owinę kocem i tak zawiozę. Ale w celu ruszenia ich muszę odgruzować dostęp do segmentu :-/
- Spakowałam kolejne pudełko książek.